Początki komunikacji miejskiej są ciężkie do ustalenia, gdyż rozwój wszelkiej maści przewoźników następował wraz z pojawieniem się epoki przemysłu.
Za pierwszy pełnoprawny przykład komunikacji miejskiej można uznać tramwaj konny otwarty w Nowym Jorku w 1832 roku.
Jak świat stary nie brakowało osób, które chciały „przyoszczędzić” na bilecie, dlatego wraz z rozwojem komunikacji miejskiej pojawiali się gapowiczowi.
Jazda bez biletu stanowiła ogromną plagę w Polsce lat 80 i 90, teraz podobno jest lepiej, ale nadal znajdziemy osoby, które jeżdżą bez biletu.
Korzystając z komunikacji miejskiej zauważyliśmy, że często w tramwajach i autobusach pojawiają się ostrzeżenia, że brak biletu będzie skutkował wpisaniem do rejestru dłużników.
Czy takie działanie jest dopuszczalne?
Osoba podejmująca decyzję o skorzystaniu z usług przewoźnika, świadczącego usługi publiczne tak naprawdę zawiera z nim umowę przewozu, która polega na tym, że przewoźnik zobowiązuje się w zakresie działalności swego przedsiębiorstwa do przewiezienia za wynagrodzeniem osób lub rzeczy
Należy zaznaczyć, że przejazd środkami komunikacji miejskiej stanowi drobną umowę w sprawach bieżących, dlatego nie jest ona zawierana z zachowaniem formy pisemnej. Zgodnie z kodeksem cywilnym wola osoby dokonującej czynności prawnej może być wyrażona przez każde zachowanie się tej osoby, które ujawnia jej wolę w sposób dostateczny.
W przypadku przewozu komunikacją miejską możemy rozumieć to w ten sposób, że przewoźnik składa oświadczenie woli udostępniając rozkład jazdy a podróżujący składa oświadczenie woli o akceptacji oferty wsiadając do pojazdu. W takich okolicznościach dochodzi do zawarcia umowy przewozu.
Na przewoźniku ciąży więc obowiązek dostarczenia osoby z punktu A do punktu B a na podróżującym obowiązek uiszczenia ceny, co potwierdza zakupieniem biletu.
Umowa jest to stosunek prawny w którym obie strony są zobowiązane do wzajemnych świadczeń.
Nieposiadanie przez gapowicza ważnego biletu, uprawniającego go do przejazdu jest równoznaczne z tym, iż nie wywiązał się on ciążącego na nim zobowiązania w postaci zapłaty umówionej ceny. W takiej sytuacji przewoźnik jest uprawniony do dochodzenia należnego mu świadczenia, jednak, aby to zrobić musi wiedzieć o niedochowaniu obowiązku przez pasażera i tu cali na biało (no może nie zawsze) wkraczają kontrolerzy biletów.
Kontrolerzy biletów są pracownikami zatrudnianymi przez przewoźnika, nie są funkcjonariuszami publicznymi, dlatego nie posiadają żadnych szczególnych uprawnień.
W związku z tym nakładany „mandat” nie jest mandatem w rozumieniu prawa karnego lub kodeksu wykroczeń. Mandat nakładany kontrolera jest więc niczym innym jak karą umowną za niedotrzymanie przez pasażera warunków zawartej umowy.
Rejestry dłużników są to rejestry prowadzone przez prywatne podmioty działające w oparciu o Ustawę z dnia 9 kwietnia 2010 r o udostępnianiu informacji gospodarczych i wymianie danych gospodarczych
Wsiadając do autobusu lub tramwaju akceptujemy regulamin przewoźnika, który powinien być dostępny w pojeździe lub na stronie internetowej i powinien wskazywać, że w przypadku braku biletu przewoźnik może umieścić dane pasażera w rejestrze dłużników.
Jazda na gapę może skończyć się więc daleko idącymi konsekwencjami. Pomijając moralną ocenę tego czynu gapowicz po kilku latach może dowiedzieć się np. że jazda bez biletu wpływa na jego zdolność kredytową, czym samym wyklucza go z zakupu mieszkania.
Spokojnie, należy pamiętać, że każdemu może zdarzyć się zapomnieć skasować bilet lub zgubić go w odmętach torebki lub kieszeni. W takiej sytuacji najlepiej po prostu karę zapłacić, przy okazji pamiętając, że większość przewoźników miejskich premiuje szybką zapłatę zobowiązania na przykład obniżając jej wysokość w pierwszym tygodniu.
Jednak, jeżeli uważamy, że mandat został na nas nałożony nie słusznie możemy odwołać się od decyzji kontrolera. Jak już pisaliśmy mandat nakładany przez kontrolerów nie jest mandatem z punktu widzenia prawa, dlatego takie odwołanie nie ma określonej formy ani wymogów. W odwołaniu warto opisać sytuację z naszej perspektywy oraz przedstawić dowody o ile takimi dysponujemy, pismo należy wysłać na adres przewoźnika.
Zarówno w przypadku, gdy nie odwołamy się od nieopłaconego mandatu jaki, gdy przewoźnik nie uzna naszego odwołania nie może on na własną rękę prowadzić egzekucji wobec gapowicza.
Przewoźnik powinien skierować sprawę do sądu a następnie do komornika sądowego, który będzie prowadził egzekucję na podstawie tytułu wykonawczego.
Jeżeli dostaniemy pismo z sądu nie powinniśmy oddawać pola bez walki. Na pismo należy odpowiedzieć w terminie wskazanym przez sąd. Bronić możemy się na przykład:
W przypadku wytoczenia powództwa przez przewoźnika należy jak najszybciej skontaktować się z radca prawnym lub adwokatem.
Zgodnie z przepisami ustawy Prawo przewozowe roszczenia przewoźnika o zapłatę tytułem mandatu za brak biletu przedawniają się z upływem roku.
Przedawnienie nie oznacza, że roszczenie przestaje istnieć, jednak po upływie przedawnienia wierzyciel nie może przymusić dłużnika do spełnienia roszczenia.
Skoro piszemy o tym, że jazda komunikacją miejską stanowi umowę przewozu należy nadmienić, że pasażerowi także przysługują uprawnienia z tego tytułu.
Najważniejszym zobowiązaniem przewoźnika jest przewóz osób zgodnie z zasadami bezpieczeństwa i zachowaniem terminów określonych w rozkładzie jazdy. W przypadku niedochowania powyższych warunków pasażerowi przysługuje roszczenie o naprawienie szkody wynikłej z nienależytego wykonania umowy przez przewoźnika.
Warto przytoczyć tutaj historię młodego mieszkańca Warszawy, który miał dojechać na ważne spotkanie autobusem miejskim. W związku z tym, że autobus nie dojechał na przystanek zgodnie z rozkładem jazdy był on zmuszony do wzięcia taksówki. Następnie wezwał on przewoźnika do zapłaty dodatkowych kosztów, które w związku z tym poniósł. Przewoźnik nie chciał dobrowolnie zapłacić za wyrządzoną szkodę, jednak został do tego zmuszony prawomocnym wyrokiem Sądu Okręgowego w Warszawie.